Tajemnica Nocy Świętojańskiej

 Jest w roku jedna taka noc, która łączy wszystkie narody słowiańskie, a nawet jeszcze kilka innych, germańskich i bałtyckich. Chodzi o dzień przesilenia letniego, najdłuższy dzień w roku, przypadający zwykle 21 czerwca, i o poprzedzającą ten dzień najkrótszą noc w roku.


 Noc Świętojańska obchodzona w dniu przesilenia letniego ma długą tradycję. Była ona tak ważna, że chrześcijaństwo musiało zaakceptować ją także w swoim kalendarzu w niemal niezmienionej formie. Celebrowana jest obecnie w wigilię świętego Jana Chrzciciela, która przypada z 23 na 24 czerwca. Obchody różnią się od siebie w zależności od regionu, ale zazwyczaj związane są z paleniem ognisk, kąpielami, skokami przez płomienie i puszczaniem wianków na wodzie.



 Istnieje także przesąd, który mówi o tym, że kąpiel przed świętym Janem może wywołać u człowieka chorobę lub doprowadzić do utonięcia, a wszystko przez demony, które miałyby ''być w wodzie'' aż do 24 czerwca. W dzień świętego Jana przed wschodem słońca chodzono kąpać się żeby na bieżący rok uchronić ciało od wrzodów i chorób skóry. Istniało przekonanie, że jeżeli w tym dniu pada deszcz to przez następnych czterdzieści dni również padać musi, choćby to tylko rosa. 


 Gdzieniegdzie znany był zwyczaj zwany ''wypalaniem świętego Jana''. Starsi chłopcy robili kukły ze słomy oraz jałowca i płonące wynosili, przez wieś, na pole. Przy tak rozpalonych ogniskach schodzili się czasem i starsi mieszkańcy śpiewając różne pieśni. Wrzucanie różnych przedmiotów do ognia miało puścić w niepamięć to, co działo się w przeszłości, i zrobić miejsce na nowe. Symbolicznie spalano w ten sposób również wiedźmy, które szkodziły społeczeństwu poprzez uroki czy kradzież mleka.



 Podczas nocy Świętojańskiej odbywały się także wróżby i zaklinanie przyszłości, obecnie kojarzone głównie ze sferą miłosną. Najbardziej popularną przepowiednią była ta z wianków puszczanych na wodę. Robiono po dwa wianki uwite z różnych kwiatów jednak dominowało kwiecie nawrotu, macierzanki, róż czy bławatków. Jeśli wianki zeszły się ze sobą, uważano że dziewczyna ''zejdzie się z tym chłopcem, na którego ma baczenie''. 


 Czasami każda z dziewcząt puszczała po jednym wianku, i z tego w którą stronę popłynął wynikało skąd przybędzie jej mąż. Bywało, że wianek przymocowywano do deseczki, a na środku przytwierdzano świeczki lub kaganki. Dziewczęta wróżyły sobie przyszłość obserwując w jaki sposób płyną wianki. Ta z dziewcząt, której wianek popłynął w dal ze światłem wiedziała, że nie pójdzie tego roku za mąż. Jeśli jednak płomień zgasł, to była pewna, że straci swojego lubego. 



 Dawniej kawalerowie uganiali się za wiankami na łódkach bądź tratewkach. Wyławiali je z toni wiosłami i żerdziami. Niektóre wianki goniło po wodzie wielu chłopców. Dla panien była to bardzo dobra wróżba. W najbliższej przyszłości można było spodziewać się wesela. 


 Przystrajano figury świętego Jana Chrzciciela w kwiaty i wieńce, śpiewając przy tym nabożne pieśni. Z dawną obrzędowością świętojańską wiązały się liczne wierzenia ludowe. Jedno z nich wspominało o magicznym kwiecie paproci, który zakwitał tylko raz w roku, właśnie w nocy w wigilię Świętego Jana z 23 na 24 czerwca. Osoba, która go odnajdzie zapewni sobie bogactwo i szczęście przez całe życie. 


  Słowianie głęboko wierzyli w to, że ten mityczny kwiat rzeczywiście istniał. Miał on obdarowywać znalazcę tak wielką mocą, że warto było narażać się na niebezpieczeństwa związane z jego poszukiwaniem. Pojawieniu się kwiatu towarzyszyć miały straszne okoliczności, w tym zastępy demonów, trzęsienia ziemi i inne kataklizmy. A sam kwiat pojawiać się miał jedynie na mgnienie oka. Rzeczywiście mógł go odnaleźć tylko prawdziwy szczęściarz. Samo poszukiwanie tego kwiatu sprawiało ludziom, zwłaszcza młodym i zakochanym, wiele radości i dostarczało wiele emocji.





 


 

Komentarze